poniedziałek, 10 lutego 2014

rozdział IV

no to zaczynamy krwawą masakrę xD A może też nie.... przekonajcie się sami ^^ Powiem tylko, że pisząc ten rozdział się popłakałam, a czemu to sami zgadnijcie xD

rozdział IV
Jason

Zadanie teoretycznie było proste, gorzej z wykonaniem. Tylko iść, zrobić nie małe zamieszanie i wracać tak szybko jak się da, zahaczając przy okazji pozostałe obozy wroga.
Od najbliższego celu dzieliło nas około godziny drogi. Specjalnie zatrzymaliśmy się w pewnej odległości, żeby nie zwracać uwagi. Nico prowadził, bo to w końcu on odkrył lokalizację obozów. Za nim szedł Percy, obracając w dłoni swój miecz i wreszcie ja z Piper.
Piper... No tak, nie odzywała się do mnie od czasu śniadania. Szła obok, ale tak jakby nie widziała mojej obecności. Widziałem, że jest jej zimno, że nogi bolą ją od niewygodnych butów. Z drugiej strony, kto chodzi na misje w klapkach?!
- Jeszcze jakieś 15 minut. - oznajmił Nico i wyjął swój czarny miecz. Percy prychnął, jakby informacja była dla niego zbędna.
Zacząłem rozglądać się dookoła, nie spuszczając oka z Piper. Idąc, zataczała koła, chwiała się na własnych nogach. Jej twarz była okropnie blada i miejscami skapywały z niej krople potu. Trzymała się za brzuch, więc początkowo sądziłem, że może jest ranna, ale gdyby w jakimś cudem dowiedzieliby się o naszej lokalizacji, nie ograniczyliby się do zranienia tylko jej... w tedy już dawno nie byłoby po nas śladu.
Więc chodzi o coś innego, coś trudniejszego niż cios zadany przez wskrzeszonego legionistę.
- Piper, wszystko gra? - zapytałem, starając się podkreślić, że naprawdę się martwię. Przystanęła na chwilę, lecz nie po to by mi odpowiedzieć. Oparła się o jedno z drzew i pochyliła, a po chwili na ziemi znalazła się cała zawartość jej żołądka.
Ponownie złapała się za brzuch, który był teraz całkowicie pusty i najwyraźniej dawał jej to do zrozumienia. Skoro źle się czuła, dlaczego wymieniła Ann na misji? Fakt, że wcześniej wszystko było w porządku.
Podtrzymałem ją, gdy osuwała się w dół wzdłuż kory drzewa i w tedy zorientowałem się, że jesteśmy daleko w tyle. Percy i Nico, właśnie znikli za zakrętem ścieżki.
- Dasz radę iść?
Powoli wstała i zrobiła krok, ale znów się zachwiała. Nieznacznie pokręciła głową na nie. Będą musieli poradzić sobie sami, gdy ja będę pomagał jej iść. Reyna wyraźnie dała nam do zrozumienia, że do misji potrzeba czwórki. Jakaś nowość, bo zwykle nie odchodzi się od świętej liczby-trzy. Trzech głównych bogów, trzech herosów na misji.
Po pół godziny drogi, niebo zaczynało robić się ciemne. Piper okryta moją bluzą, radziła sobie coraz lepiej i rzadziej wymiotowała. Gdyby nie skupienie na misji, mógłbym teraz być na spacerze z nią u boku. Tak zupełnie beztrosko podziwiać świat i cieszyć się jej obecnością, tu obok mnie, trzymającej mnie za rękę. To szczęście zniknęło gdy znaleźliśmy pierwszy obóz.
- Zniszczony... - szepnęła Piper. Czy to możliwe, że Percy i Nico dali sobie radę sami? W tedy rozległ się krzyk Percyego. Zrozumiałem, tylko tyle, że rozwalili parę obozów, ale teraz mają na głowie cały legion trupów.


- Rusz się! – krzyknął Percy.
- Staram się, ale…- Nico nie potrafił złapać oddechu.
- Staraj się bardziej! – zacząłem się zastanawiać co go ugryzło. Od pewnego czasu był potwornie niemiły dla Nica. Powinien być mu wdzięczny, w końcu to on i Reyna doprowadzili posąg do Obozu, tym samym kończąc grecko-rzymską wojnę. Dlaczego, więc..? Moje rozmyślania przerwał świst strzały. Parę milimetrów i dostałbym w głowę.
- Nie myśl, tylko biegnij! – Pogonił mnie Nico.
- Dobra rada.- mruknąłem. 
Zza pagórka zaczęły się wyłaniać cienie. Słyszałem coś jakby szepty, ale sami kościo-wojownicy poruszali się bezszelestnie. Najdziwniejsze, że Nico nie miał nad nimi kontroli.
- Bogowie, czy oni się nie męczą?! – zaklął Percy.
- Są trupami, to chyba powinno być wystarczającą odpowiedzią. – Spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami. Wysunął się do przodu, zaraz za nim biegłem ja i Nico, a na samym końcu Piper. Było jej trudno, w sukience i dodatkowo musiała biec bez butów. W pewnym momencie potknęła się o wystający korzeń i upadła. To zatrzymało nas wszystkich. Legioniści byli dość daleko, wiec nie czekając na nic podbiegłem do niej.
- Aaaa…puść, boli mnie.
- Jason. Jesteś wstanie nieść ją i jednocześnie nie zostać w tyle? – Niepewnie przytaknąłem. W sumie nie wątpiłem nigdy we własną siłę, ale byłem naprawdę zmęczony.
- Czekajcie mam ambrozję! –  zawołał Nico i rzucił mi kawałek. Podałem jej to, ale efekt nie był natychmiastowy. Nerwowo obejrzałem się za siebie, by zobaczyć ile jeszcze mamy czasu, ale nie zobaczyłem ich. Szepty słychać było od drugiej strony. Nico i ja wzięliśmy Piper pod ramiona i pomogliśmy wstać. Mogła już samodzielnie stanąć, ale to nadal sprawiało jej ból. Armia pojawiła się znikąd. Mogliśmy tylko walczyć.
- Pomogę Percy’emu. – zadeklarowałem. - Nie pozwól im dojść do Pipes. – Tylko się uśmiechnął i wyciągnął miecz. Potem wszystko działo się w ułamku sekundy.
- Jasoooon! – krzyknęła Piper. Zamknąłem oczy czekając na śmierć, która nie nadeszła. Percy dostał za mnie. Piper była tak zdezorientowana, że gdyby Nico jej nie odepchnął, strzała przebiła by jej ciało. Trafiła jego. Nie wiedziałem co robić, przenosiłem wzrok z Percy’ego na Nica.
- Idź. Pomóż mu. – powiedział w końcu Percy. Nie byłem pewny, przez jego ręce przebiła krew. Zrobiłem jednak co mi kazał. Widziałem tylko jak umarli ciągną jego ciało po ziemi. Piper była zalana łzami.
- Nico. – Pogłaskała jego czarne włosy. Może gdybym nie myślał tyle…  
- Wojna to mnóstwo ofiar Pipes. - powiedziałem w końcu. - I nie zmienisz tego. – Przytuliłem ją.
- Ale giną niewinni herosi Jason!
- To nie twoja wina słońce. – Wstałem, ale upadłem dosyć szybko. Poczułem jakby ukąszenie komara. Krzyczała moje imię, ale to jakby do mnie nie docierało. Nastała ciemność.

10 komentarzy:

  1. Nominuję Cię do Liebster Blog Award ;) http://differentisperfect.blogspot.com/2014/02/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow!! Mega!! A kiedy ona mu powie no ??? Super rozdział nie mogę się doczekać następnego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czytałaś fragmenty na grupie Demigods Polska? tam wszystko było C;
      On się dowie, ale no.... trochę późno xDD

      Usuń
    2. HAHAHAHAH!!! Za późno!!!! :D Uwielbiam ten tragizm i wgl. <3 Niech szyscy umrom...

      Usuń
    3. A znajdź tam coś ! Nieważne pisz, pisz, a ja idę słuchać Kwiatkowskiego :D

      Usuń
  3. Super!
    Rozdział zajebisty xD
    Czekam na kolejne... :)
    I zapraszam tu http://troche-inna-opowiesc.blogspot.com/ :) przepraszam za spam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Już wiem co zrobić, kiedy chcę popłakać! :)
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    Czytam to opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję ;*
      O to chodzi xD Kocham doprowadzać do płaczu ^^

      Usuń
  5. Zabić :)))))))))))))))))))))))
    Nico...Zabity...Hahaha...Nie...pożyjesz...długo...Monika!!!!

    OdpowiedzUsuń