niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział II

Rozdział II
Z dedykacją, dla osób, które we mnie wierzą<3 Julia, Wiktoria, Magda, Zuza... kocham was dziewczyny<3

Percy

Dzwonek. Tyle wystarczyło, żeby zwalić mnie z łóżka. Góra ubrań, na szczęście zamortyzowała upadek.
-No cholera! Kto zwołuje narady o tej godzinie?! -zakląłem i z trudem wstałem, przytrzymując się szafki. -No, no! Perseuszu! Wyglądasz...Mmmmm..bossssko! -skrzywiłem się na widok swojego odbicia. Od kilku nocy nie potrafię spać, mam koszmary i...tak były od zawsze, ale pozwalały mi normalnie żyć. Ostatnio widziałem burze, widziałem kataklizmy. Stałem u boku Jasona z gotowym mieczem, tylko, że nie byłem w stanie walczyć. Walący się świat mnie przytłaczał, wydawał się czekać, aż się poddamy. Chciałem wołać o pomoc, ale poczułem dłoń Jasona na moim nadgarstku. Pokręcił głową.
-Jesteś tylko ty i ja Jackson...już nie ma odwrotu.
Otworzyłem usta, by coś powiedzieć, ale ziemia się zatrzęsła, a pod nogami Jasona pojawiła się rozpadlina.
-Percy! -krzyknął. Trzymał krawędzi, tylko jedną ręką. Jego miecz spadł w dół. Czarna postać pojawiła się pomiędzy nami. Najnormalniej zrzuciła go w dół. Nie zdążyłem złapać jego ręki. Spadał, a echo roznosiło jego krzyk, tak potworny i rozpaczliwy...
-Percy? -głos Annabeth wyrwał mnie z tej przerażającej wizji. Podniosła szczotkę i zaczęła rozczesywać moje włosy. Gdy to zrobiła, wyjęła z szafy niebieską koszulę i założyła na moje ramiona. Odwróciła mnie, zapięła guziki i pocałowała.
-Czeka nas misja, wiesz? -westchnęła. -Ciebie, mnie, Jasona i Nico.
-Czekaj...Nico? Ale o co..?
-Pośpieszcie się! Reyna mówi, że to nie może czekać.. -do pokoju weszła Hazel i niemal siłą wyciągnęła nas na korytarz. Cała siódemka poza Piper już siedziała przy stole. Reyna zajęła jej miejsce, a ja już miałem zapytać gdzie jest Piper, gdy Nico wstał.
-Dobrze, wiecie, że grecko-rzymska wojna została zakończona. Wiecie też, że...
-..że to nie wszystko. -przerwała mu Reyna. -Gaja wciąż rośnie w siłę. Nico opracował plan. Obejmuje on czworo herosów, oczywiście wraz z Nico. Według mnie, Jason też powinien iść, Percy i Annabeth. -Nico spojrzał na nią z przymrożonymi oczami. Chciał coś powiedzieć, lecz do jadalni wpadła Piper.
-Jason! -krzyczała. -Muszę ci coś powiedzieć! -wyglądała na naprawdę szczęśliwą, ale w tedy zobaczyła Reyne i Jasona. Jej entuzjazm znikł natychmiastowo.
-Co takiego chciałaś...? -zaczął Jason.
-Ja..To nic ważnego, powiem ci innym razem.-uśmiechnęła się sztucznie i usiadła na wolnym miejscu. Chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Potem głos znów zabrała Reyna.
-Percy. Jason, Annabeth? Zgodzicie się uczestniczyć w tym planie?
-Jasne, tylko powiedz nam coś więcej...
-Mam dość! -Nico gwałtownie wstał od stołu i wybiegł z jadalni.
-Sprawdzę, co z nim. -zadeklarowała Hazel.
-Zostań, ja to zrobię. -zatrzymałem ją.
-Ale Percy, Nico to mój...! -lekko poderwała się od stołu, ale ja już wybiegłem za nim.

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział I

Rozdział I
Piper

-Jason! -krzyknęłam, gdy wybiegł z pokoju z moją bluzką. -Grace!
-Chcesz? Najpierw mnie złap! -nie dał mi wyboru. Usłyszałam lekki śmiech Annabeth, gdy przebiegłam przed nią w samym staniku, goniąc go przez korytarz. Sytuacja naprawdę ją bawiła, Jasona najwyraźniej też.
-Wracaj! -wypadł na pokład niczym petarda, ale kilka kroków potem, jego nogi zaplątały się w sznurki i upadł z hukiem.
-Leo! -zganił Valdeza, a ten mruknął coś pod nosem, zabierając liny. Tym razem to ja nie mogłam przestać się śmiać.
-Co cię tak cieszy? -pomachał mi przed oczami koszulką. -Nadal mam twoją bluzkę.
-Dziękuję! -wyrwałam mu ją z rąk i włożyłam na siebie. Wróciłam do pokoju, by uczesać włosy, jednak gdzieś w korytarzu Jason mnie dogonił. Sprytnie wsunął swoją dłoń pod materiał, dotykając zimnym mojego ciepłego ciała, a tym samym przysunął mnie do siebie. Przez chwilę patrzył w moje oczy z tym błyskiem podniecenia, lecz potem mocno przycisnął do ściany i pocałował. Nie jeden, robił to raz za razem, przy okazji znacząc smugi na moich plecach. Jego zimny dotyk powodował dreszcz, ale mimo wszystko śmiałam się. Nie potrafiłam się opanować, do momentu, gdy drzwi obok się otworzyły i wyszedł z nich zaspany Percy.
-Grace? Wiesz, która jest godzina? -Jason nie potrafił być poważny. -Zabierz koleżankę do siebie co? -mój chłopak uśmiechnął się tylko i jednym ruchem wziął mnie na ręce, kierując się do swojej kabiny.
-Jason. -zaśmiałam się. Już od dawna nie spędzałam z nim czasu. W jego głowie była tylko misja, już zero mnie.
-Tak? -zamruczał mi do ucha. -Pani Grace życzy sobie...? -zapytał, gdy usadził mnie na łóżku.
-Pani Grace?! -lekko uderzyłam go w ramie.-przecież nie powiedziałam tak...
-Kiedy będziemy mieć dzieci...nie będziesz miała wyboru. -pochylił się i pocałował mnie. Odwracając tym moją uwagę, pozbawił mnie bluzki i spodni. Nie pozostałam mu dłużna, ja również ściągnęłam z niego koszulkę.
-Kocham cię wiesz? -powiedziałam w momencie, gdy usiłował zabrać mi resztę ubrania. Nie odpowiedział, ale zrobił coś co zapamiętam na zawsze.

**********************
Obudził mnie dźwięk dzwonka, który oznaczał spotkanie. Czyżbym przespała śniadanie? Byłam w pokoju Jasona, a moje ubranie było...wszędzie. Ubrałam się i gdy już miałam wyjść, przeszłam koło lustra.
-Na Afrodytę i wszystko co święte! -moje włosy wyglądały okropnie. Nie mogłam liczyć, że w łazience Jasona znajdę odpowiednie rzeczy, ale musiałam zapanować nad nimi. Układając fryzurę...coś tknęło mnie by zajrzeć do szafki za lustrem. Znalazłam tam małe pudełeczko, a w nim karteczkę.
'Piper! Moja kochana!
Mogę ci tylko gratulować!
Zostaniesz matką, słoneczko!
Czy tu również cieszysz się tak jak ja?
Los twój i Jasona, został trwale powiązany.
Masz ode mnie mały prezent.
~z miłością
Afrodyta

Znalazłam tam zawieszkę z gołębicą i orłem, które stykały się dziobami. Symbol miłości mojej i Jasona. Przypięłam ją do łańcuszka na kostce, który dostałam od Jasona i z radością pobiegłam na pokład, ściskając w dłoni kartkę od mamy. 
-Jason! -krzyczałam z radością. -Jason! Muszę ci coś powiedzieć! -całą siódemkę znalazłam w jadalni.
-Co takiego chciałaś...? -zauważyłam, że Nico i Reyna też tam byli, a ona...siedziała obok Jasona.
-Ja..-dyskretnie wsunęłam kartkę do kieszeni bluzy.-To nic ważnego, powiem ci innym razem. -wymusiłam na sobie uśmiech i usiadłam do stołu.

witajcie!

Witajcie!
Powiem tylko, że na tym blogu będę publikowała moją własną wizję, zakończenia serii 'Olimpijscy herosi' :)
Nie odpowiadam za urazy psychiczne, przy czytaniu i nie przysyłajcie mi rachunków za chusteczki xD
Wielu, już zna tego fanficka, ale postanowiłam pokazać to większemu gronu <3
Mam nadzieję, że wam się spodoba ^^
Wyczekujcie pierwszego rozdziału, być może jeszcze dzisiaj....
/wasza Moniczka<3